niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział V- "Bomba to przy tobie pikuś!"

Zabini nalał sobie do szklaneczki Ognistej Whisky. Rozłożony na kanapie wyglądał niczym pan na włościach. Draco natomiast z rozdziawioną buzią śledził drogę bursztynowego płynu do ust Ślizgona. -Smoku, coś nie tak?- zapytał z udawaną troską, dobrze wiedząc o powodzie zawieszenia młodego Malfoya. Po tym zdaniu blondyn otrząsnął się jako tako.
-To. Chyba. Moje. -wręcz wywarczał.
-Aaa... To?-Blaise od niechcenia zerknął na swoją szklankę.-Musiała mi się gdzieś zaplątać! Przepraszam, Smoczusiu!-jego ironia i sarkazm wyczuwalne były na kilometr. Hermiona zakryła usta dłonią udawając, że kaszle. Przecież nie powinny bawić ja żarty ty małych gadów...
-W tej chwili to odstaw. Nie masz prawa nawet wąchać alkoholu. MOJEGO ALKOHOLU.-zaznaczył.
Zabini spojrzał na niego pobłażliwie.
-Z tego co pamiętam to jest teraz MÓJ pokój. Królestwo Diabła! I wszystko co się w nim znajduje jest moje! BŁAHAHAHAHAH!- z jego gardła wydobył się iście szatański śmiech. Draco wpatrywał się tylko w Ślizgona nie był w stanie wyksztusić nawet słowa. -CZAISZ? Czy mam przeliterować?-nie doczekał się żadnej reakcji, więc zaczął:
-M... O... Ej, stary, co robisz?- przerwał widząc jak Draco podchodzi do barku i wyjmuje po kolei każdą stojącą tam butelkę. 
-Jako prefekt nie mogę pozwolić na to, żeby jakiś uczeń pił alkohol! I to na terenie zamku? Szlaban, Blaise! CZAISZ?-Draco świetnie się bawił parodiując przyjaciela. -Rekwiruję ten towar młody człowieku! Nie możesz niszczyć sobie zdrowia. Porozmawiasz na ten temat z panem Filch'em, on ci to dokładnie wyjaśni!- mówił Draco coraz głośniej zbliżając się do drzwi.
Diabeł wpatrywał się w niego, a trybiki w jego czaszce obracały się, wskazywała na to jego mina. Aż w końcu coś zaskoczyło i z oburzeniem krzyknął:
-Zaraz, zaraz! Ty nie jesteś prefektem!- I pobiegł za Draconem. Uciekający blondyn zapomniał tylko o dwóch ważnych kwestiach powiązanych ze sobą. 
PIERWSZA: Zaklęcie Dumbledore'a.
DRUGA: Granger.
Przypomniał sobie o tym dopiero wtedy, kiedy leżał zalany różnymi alkoholami w wielkiej kałuży, a na nim z wściekłym wyrazem twarzy siedziała Hermiona, która już troszkę się ogarnęła, i z której dopiero co zszedł zdziwiony Zabini.
-O Salazarze! Co to było?
-Granger na mnie leci. Po prostu! -odpowiedział Draco kiedy smutny wracał do swojego byłego pokoju.
-Pff... Marzyciel się znalazł...-mruknęła tylko Hermiona, dreptając tuż za nim. 
-Przez ciebie muszę robić nowe zapasy!- fuknął Draco w jej stronę.
-Gdyby nie twoje durne pomysły miałbyś swój pokój, alkohol i Zabiniego... Ale nie, ty oczywiście musiałeś to spieprzyć! Ja Pan-Draco-Wszyscy-Mnie-Pragną-Malfoy będę uprzykrzał życie porządnym czarodziejom, bo co? Bo tak chce! Mam cię dość! Ty... głupi głupku! Imitacjo mężczyzny! Ty nazywasz się czarodziejem? I.. I... Dlaczego wy się śmiejecie?!-krzyknęła Gryfonka.
Stała na środku korytarza, drąc się bez opamiętania, a dwaj arystokraci patrzyli na nią i śmiali się cicho zakrywając usta dłonią. Tego było za wiele. Dziewczyna odwróciła się na pięcie oburzona. Chciała wyjść z tego ślizgońskiego grajdołka i wrócić do swojego ulubionego miejsca-wierzy Gryffindoru. Niestety stanęła zszokowana napotykając pewną przeszkodę. Połowa uczniów Slytherinu wpatrywała się w nią intensywnie, oczekując dalszego rozwoju sytuacji. Kiedy dziewczyna usłyszała opętańczy chichot obejrzała się przez ramię. Draco był tak rozbawiony całą sytuacją, że spazmatycznie łapał oddech. Następnie szatynka znów spojrzała na tłum przed sobą. Nie miała pojęcia co zrobić, bo nigdy nie znalazła się w podobnej sytuacji. Uratował ja Blaise.
-Dobra dzieciaki, Koniec przedstawienia. Wybawiliście się, to teraz spadać!- krzyknął nadal uśmiechnięty i łapiąc Hermione za ramię odholował ją do swojego dormitorium.

                                                                       ~~~
Draco opowiadał Diabłowi całą historię, w czasie kiedy Hermiona dochodziła do siebie. 
Zabini poczęstował ich sokiem z dyni co było jedynym napojem, którego nie próbował zarekwirować blondyn.
-Trochę wybuchłam...-odezwała się szatynka po raz pierwszy od incydentu na korytarzu.
-Trochę? T R O C H Ę? -dopytywał się Draco.
-Sory, mała, ale bomba to przy tobie pikuś!-stwierdził Blaise.
-Aż tak się darłam? I po co oni się wszyscy zlecieli?-zapytała dziewczyna.
-Twój głos się niesie...-zaczął Draco.
-Aż tam?-zdziwiła się.
-... aż do Londynu!-dokończył zadowolony z siebie blondyn.
-Zabini, chciałeś chyba o czymś pogadać, nie?- przypomniało się nagle Hermionie.
-Aaa... No tak, ale już się wszystko wyjaśniło...-odpowiedział chłopak.
-Skoro tak, too zbieramy się. Malfoy!-zadecydowała Hermiona.
-Dobra, dobra. Ok.
Kiedy wychodzili Blaise dyskretnie mrugnął do przyjaciela, dając mu znak, że tak naprawdę nic się nie wyjaśniło. Gryfonka miała tego nie zauważyć, niestety była na to zbyt spostrzegawcza.
                                                                                 ~~~
Kiedy wracali ramię w ramię do swojego dormitorium był już wieczór. 
Hermiona marzyła tylko o długiej, gorącej kąpieli. 
Weszła do pokoju, a jej pierwsze kroki skierowane były do łazienki. 
-Yhm! Yhm!-zatrzymało ją znaczące chrząkanie jej współlokatora.
-Gdzie się wybieramy?-zapytał.
-JA-zaznaczyła.-Wybieram się do wanny.
-No nie wiem czy ty. Ile jest metrów stąd do wanny?
-O Merlinie! Tylko nie to!-załamała się Gryfonka.
-Nie mam nic przeciwko, do oglądania cię nago, Granger!-powiedział Draco podchodząc do niej.

CDN.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jest. Obiecany!
Coraz mniej czasu na cokolwiek oprócz nauki.
Próbne egzaminy mam 9, 10, 11.12.2014r. Okropnie się boję ;/

Nowe GG: 52202424

Mam dwie lewe ręce co do obsługi bloga -.-
Jak tylko bd miała chwilę to wszystko tu poprawię.
KOCHAM WAS!
El.

poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział IV - Gołąbeczki??

-Czekaj! Malfoy! Stój!- krzyczała Hermiona biegnąc co sił za arystokratom.
Draco jednak nie zwracał na nią żadnej uwagi kierując się do lochów. Ostatnią nadzieją dziewczyny było wyciągnięcie różdżki i czarami zatrzymanie chłopaka. Nie mogła jednak zrobić tego w biegu. 
-Cholera! Draco!-powiedziała to. Wymówiła jego imię. Arystokrata stanął jak wryty. Tego się nie spodziewał. Gryfonka dobiegła do niego zdyszana. 
-Nie mam zamiaru za tobą biegać, głupku!-wydyszała.
-Jesteś dziwna, Grenger. Serio. Dziwnaaa.
-Idziemy odrabiać lekcje. -po czym odwróciła się na pięcie i łapiąc chłopaka za rękę pociągnęła go za sobą.
-Jest piątek! Nie idę do żadnej biblioteki! Nie zmusisz mnie!- protestował arystokrata, ale gdy spojrzał na zaciętą minę dziewczyny stwierdził, ze jest to bez celowe i pogodzony ze swoim losem.
Kiedy tak przemierzali w milczeniu szkolne korytarze, Draco nawiedziła myśl, że przyjemnie czuć ciepło dłoni Granger na swojej ręce, ale zaraz skarciła sam siebie w myślach "To jest szlama, głupku!".

                                                                           ~~~

W bibliotece spędzili całe popołudnie. Hermiona przeglądała książki, pisała eseje, odrabiała zadania. A Draco... Cóż... Draco próbował podrywać kobiety z czasopism dla czarownic. Za każdym razem kiedy szatynka na niego spojrzała przewracała oczami i znów wracała do swojego ulubionego zajęcia-czytania. Dochodziła 18, kiedy Draco po raz pierwszy się odezwał. 
-Merlinie, Granger! Ile można?
-Ciii! Czytam...-odpowiedziała mu dziewczyna nie odrywając wzroku z jakiejś poniszczonej starej stronnicy.
Ona dalej czytała, on zaczął robić samolociki z papieru i rzucać na nie zaklęcia.
-Żadnych czarów w mojej bibliotece!- krzyknęła pani Pince i Draco musiał schować różdżkę.
Kiedy tylko bibliotekarka oddaliła się chłopak znowu zaczął zrzędzić.
-Skończ to już.
-Tak, tak. Już idę.-powiedziała Hermiona, ale znów nie spojrzała na chłopaka. W końcu zniecierpliwiony chłopak wyciągnął książkę sprzed nosa i zamknął ją.
Dziewczyna dała za wygraną i zaczęła sprzątać ze stolika książki i pergaminy.
-Szybciej, Granger! Nie mamy całego dnia!-poganiał ją blondyn, tupiąc nogą niecierpliwie. -Idziemy do Ślizgonów!
Gryfonka zamarła. 
-Gdzie ty chcesz iść?
-Do lochów. A ty idziesz ze mną. Nie masz wyjścia.
-Nie idziemy do żadnych Ślizgonów!-powiedziała Hermiona.
-Owszem idziemy. 
-NIE. Nie idziemy.
-Ależ tak.
-NIE.
-Nie idziemy tam dla przyjemności! Mam argumenty!
-Pfff... Ciekawe jakie?
-Zabini ma moją Ognistą. Podzielę się!
-I to miało mnie niby przekonać?
-A nie przekonało?- zdziwił się Draco.
-Wyobraź sobie, że nie.
-Dobra. No to, ja idę a jak zatęsknisz to przyleć do mnie.
-Marzenia...-powiedziała
Draco odszedł, a ona nawet nie zdążyła ruszyć w swoją stronę. Zaklęcie dyrektora znowu zadziałało, a Gryfonka wylądowała na ziemi. Za to Draco miał dużo miększe lądowanie. Jego twarz była kilka centymetrów od twarzy Hermiony, a on patrzył głęboko w jej oczy. Czas jakby zwolnił. Twarz blondyna była coraz bliżej. Dziewczyna była zbyt oszołomiona całą sytuacją, by się ruszyć. Kiedy jej ucho i jego usta dzieliły milimetry Draco szepnął:
-A więc jednak przyleciałaś?- I w ułamku sekundy stał przed nią ze swoim szelmowskim uśmiechem.
Hermiona zamrugała kilkakrotnie z otwartymi ustami patrząc na chłopaka.
-Co?- powiedziała zaskoczona.
-Jajco! 1:0 dla mnie, Granger!-stwierdził dumny z siebie.
-Spadaj!-odpowiedziała.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo tego pragnę.-odpowiedział rozmarzonym głosem.
Kiedy Hermiona podniosła się z podłogi popatrzyła na Draco z wyższością i chłodno oznajmiła:
-Żadnych odwiedzin. Do dormitorium i spać.
-Jesteś pewna?-zapytał ją chłopak słodko.
-Szybciutko.-odpowiedziała z założonymi rękami. Ślizgon ruszył ku niej uśmiechając się wesoło.
Jakie było jej zdziwienie, kiedy złapał ją w talii i zarzucił sb na ramię jak worek kartofli.
-Postaw mnie natychmiast!-krzyczała i biła go po plecach swoimi piąstkami.
-Tak, tak. Sie robi!-odpowiedział jej blondyn lakonicznie, niosąc ją do lochów.

                                                                             ~~~
Kiedy stanęli przed kamienną ścian, blondyn postawił ją na ziemi i zatykając jej uszy dłońmi wypowiedział hasło. Ściana przesunęła się, ukazując pokój wspólny Slytherinu. 
Draco od razu wszedł do środka, a za nim podreptała Hermiona, bojąc się, że znów zadziała zaklęcie. Wszystkie oczy zwróciły się w ich kierunku. 
Chyba nie było w pomieszczeniu kogoś kto nie skomentowałby tej sytuacji. Jedna z dziewcząt od razu wybiegła z pokoju, by po chwili wrócić z Astorią Greengrass. 
-Dracusiu!-rzuciła się na niego dziewczyna pozostawiając na jego policzku ślad z czerwonej szminki. -Kochanie, co tu robi ta szlamowata wywłoka?-zapytała obrzucając Hermionę gniewnym spojrzeniem. 
"O nie. Nikt nie będzie mnie obrażał, a już zwłaszcza ona." pomyślała Hermiona, zastanawiając się jak odegrać się na tej lali. W jej głowie już formował się mały podstęp...
Stała kilka kroków za arystokratom, co w tej chwili było świetnym położeniem. Podeszła do niego, lekko odpychając Astorię i delikatnie starła mu z policzka ślady szminki. 
-Draco, co to ma znaczyć, dlaczego ona mówi do ciebie "kochanie"?-Hermiona udawała bardo oburzoną tym incydentem.
Chłopak, który początkowe był zdziwiony szybko przejrzał jej zamiary i obejmując ją w tali rzekł.
-To nic takiego kochanie, nie wiem, o co jej chodzi.
-Może pójdziemy do ciebie?- zapytała szatynka. Trzepocząc przy tym rzęsami. 
-Oczywiście. Jak sobie życzysz, Hermionko.-Draco starał się nie wypaść z roli i nie zacząć się śmiać patrząc na ogłupiałe miny swoich kolegów z domu. Złapał Hermionę za rękę i poszli do dormitorium, które jeszcze kilka dni temu dzielił z Zabinim.
Gdy zamknęli za sobą drzwi wybuchnęli tak głośnym śmiechem, że gdyby nie zaklęcia nałożone na ten pokój słychać by ich było w całym zamku. 
-HAHAHHAHAHHAHA! Niezła z ciebie aktorka, Granger!-powiedział Draco, kiedy na moment przestał się śmiać.
-Ty też sobie nieźle radziłeś, Malfoy!-stwierdziła Hermiona, nadal chichotając.
-Wiesz, że jutro będzie o tym wiedział cały zamek? Przewidziałaś to, "kochanie"?-zapytał sarkastycznie chłopak. 
-Cóż... Biorąc pod uwagę, to, że Ślizgoni rozmawiają tylko ze Ślizgonami, to szczerze wątpię.-powiedziała. 
-Żebyś się nie zdziwiła Grenger, żebyś się nie zdziwiła... Ale swoją drogą, dziękuję. Teraz bd miał przynajmniej kilka dni spokoju od Greengrass.
-Luz, Malfoy. Ona działa mi na nerwy prawie jak ty.-zaśmiała się Gryfonka.
W tym momencie otworzyły się drzwi i do dormitorium wpadł jego prawowity właściciel.
-Czołem, gołąbeczki! Musimy pogadać!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No, to CZOŁEM GOŁĄBECZKI! :)
Napisałam, 2 miesiące przerwy -,-" Ja to jednak potrafię...

W sumie to nawet nie wiem co tu napisać ;o 
Dziękuję, że jesteście, moi drodzy czytelnicy! <3 font="">

El.

Nie DRAMIONE, ale jest Tom <333 font="">

poniedziałek, 8 września 2014

Rozdział III - Wcale nie niestety...

-Czy Draco właśnie poszedł ze szlamą Granger za tamten... eee... płotek?!- Astoria Greengrass była w stanie szoku, ale to nie przeszkodziło jej w zadaniu pytania, które z pewnością słychać było w Hogsmeade.
-To jest parawan idiotko!-krzyknęła Ginny Weasley z drugiego końca Wielkiej Sali. Ta Ślizgonka dla Rudej była niemal jak Draco dla Hermiony, toteż nie mogła przepuścić okazji do dogryzienia arystokratce. A, że Astoria należała do dziewczyn, które za długo stały w kolejce po urodę i na nic innego się nie zalapały, to takich okazji było wiele.
-Astorio, usiądź!-Pansy pociągnęła koleżankę za rękę, a ta z gracją opadła na ławkę.

                                                                           ~~~
-Może byś usiadła? -powiedział Draco, kiedy on już pałaszował to co miał na talerzu, a Hermiona wciąż stała przed stolikiem.
-Może byś się zamknął?- odpowiedziała, nawet na niego nie patrząc.
-Słaba riposta. Postarałabyś się troszkę.-Stwierdził chłopak między kęsami. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, w Wielkiej Sali byłoby teraz około trzystu ludzi, jeden trup i jedna baaardzo szczęśliwa Gryfonka. Ale panna Granger nie miała takiej mocy, więc musiała się użerać ze swoim współlokatorem jeszcze jakiś czas.
W końcu dziewczyna usiadła i wzięła tosta, którego zjadła ''na sucho''.
-Nie dam rady... Wykończę się... Wykończę jego... O Boże... -mamrotała do siebie pod nosem. Draco patrzył na to wszystko z politowaniem.
-Czyżby lekkie załamanko Granger? Ajj... To będzie piękne pół roku, moja duszko!-udawany i przesłodzony entuzjazm Dracona aż bił po oczach. Gryfonka tylko przewróciła oczami i wróciła do śniadania.
   Kiedy już kończyli jeść za parawan zajrzał sam dyrektor.
-Witajcie kochani! Mam nadzieję, że śniadanie smakowało -zagadnął ich wesoło.
-O tak, było pyszne.-odpowiedziała mu Hermiona ze sporo mniejszym entuzjazmem.
-Cieszę się. Przyszedłem do was...
-Dyrektorze? Muszę z panem porozmawiać! Granger chyba nie czuje się najlepiej. Rozmawia sama ze sobą, niedługo może zacząć rzucać ciężkimi przedmiotami! Ja się boję o swoje życie!- Draco przerwał mu wpół zdania i zaczął w swoim mniemaniu dużo ważniejszy i poważniejszy temat od jakiegoś tam śniadania.
-Siedziałam z tobą przez całe śniadanie, a ja naprawdę czasami muszę porozmawiać z kimś inteligentnym!- stwierdziła Hermiona rzucając mu triumfujące spojrzenie.
-Przyszedłem do was...-powiedział Dumbledore z naciskiem, skutecznie uciszając dwoje uczniów-... żeby was poinformować o waszym nowym planie lekcji... I jednym zaklęciu, które muszę na was rzucić, żeby mieć pewność, że nie będziecie próbowali naginać zasad, które razem ustaliliśmy...
-"Razem"? Nie sądzi pan, że to małe niedomówienie? Bo według mnie, to...
-Co pan rozumie mówiąc "rzucić zaklęcie"?!- Hermiona delikatnie mówiąc troszkę się zestresowała... Nie tym, że dyrektor miał rzucić na nią zaklęcie. Martwiło ją słowo "was"... Nic co dotyczyło jej i tego gada nie było dobre, a zaklęcie...? Oj, źle się dzieje...
-Pewnie rzucenie zaklęcia Granger... Parę lat temu kupiłaś na Pokątnej taki patyczek i jak nim machniesz to robią się czary... Zakumałaś?-zaczął jej tłumaczyć Draco.
-Co?-Dziewczyna dopiero otrząsnęła się z rozmyśleń.
-Pfff... A niby taka mądra...- powiedział Draco do Dumbledore'a.
Dyrektor odchrząknął.
-Zaklęcie będzie polegało na tym, że podczas lekcji nie będziecie mogli się od siebie oddalić na więcej niż 3 metry. Zgadzacie się?-zapytał staruszek.
-A co jeśli się oddalimy?-zapytał blondyn.
-Cóż...  Właściwie, to takiej możliwości nie ma. -w oczach dyrektora błysnęły iskierki rozbawienia.
-Aha... A możliwe jest...?-próbował dalej Ślizgon.
-Nie panie Malfoy, nie jest.-odpowiedział mu nadal wesoły dyrektor.
-No to chyba nie mamy wyjścia...- stwierdziła zrezygnowana Gryfonka.
-W rzeczy samej panno Granger! W rzeczy samej!
-A więc zaczynajmy.
Draco i Hermiona staneli obok siebie. Dyrektor ustawił się na przeciwko nich. Obojgu trzęsły się kolana i pociły ręce. Nie byli pewni czego mogą się spodziewać po staruszku, który czasami miewał objawy szaleństwa. Ale mimo strachu i niepewności nie uciekli z krzykiem, kiedy Dumbledore zaczął wypowiadać zaklęcie.
-Xhuma baadhi uneak!-z róźdżki profesora wypłynęły błękitne gwiazdki, które oplotły ręce Hermiony i Draco. Ich oczy zasnuła mgła, a po chwili zamknęły się. Dłoń Ślizgona i Gryfonki połączyły się w uścisku, który dzięki zaklęciu był w tym momencie nie rozerwalny. Zaklęcie zaczęło wypełniać tych dwoje. Unieśli się kilka centymetrów nad ziemią, a ich ciała emanowały błękitem. Po chwili delikatnie opadli na ziemię i otworzyli oczy. Prawie jednocześnie spojrzeli na dyrektora, a potem na swoje dłonie, nadal złączone.
Odskoczyli od siebie jak oparzeni. Draco stanął kilka metrów od Hermiony, jednak tylko na kilka sekund, ponieważ jakaś niewiedzialna siła rzuciła ich ku sobie, tak, że wpadli na siebie z impetem i upadli na zimną posadzkę.
-Co jest do cholery?!-krzyknął Draco do profesora.
-Jaa... Cóż... Wydaje mi się, że zaklęcie nie zadziałało jak powinno..- zakłopotał się Dumbledore.
-Cooo? Jak to?!-krzyknęła Hermiona.
-Z kilku metrów zrobiło się ich mniej... Tak się czasem dzieje, nie przejmujcie się tym!
-Niee. Dość tego. Wychodzę!-krzyknął Malfoy, po czym szybko skierował swoje kroki do drzwi.
-Malfoy! Czekaj! Aaaa!-Gryfonka krzyknęła, kiedy coś ekspresowo przyciągnęło ją do Dracona, który przekroczył odległość.
Zrezygnowany chłopak przeczesał ręką włosy i spojrzał z nadzieją na dyrektora.
-Nie może pan zdjąć tego zaklęcia?
-Niestety nie. -powiedział dyrektor chociaż to "niestety" było bardzo naciągane, a Hermiona, która zachowała zimną krew od razu zauważyła, że staruszkowi wcale nie jest przykro. -To bardzo stara magia i nie można jej nadużywać. Spróbuję poszukać czegoś w księgach i dam wam znać jeśli będę mógł zdjąć to zaklęcie.
-No przynajmniej tyle.-powiedział opryskliwie Draco. I ruszył ku wyjściu.
-Dziękujemy, profesorze!- krzyknęła Hermiona odchądząc pospiesznie za arystokratom.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No to ten... Napisałam! 
Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
Dziękuję, za wszystkie komentarze pod poprzednim postem <3 font="">
Ten rozdział dedykuję mojej głupiej siostrze, która czyta każdy rozdział i wytyka mi co jest źle... ;*

Pozdrawiam,
El. <3 font="">

P.S. Na Libster Award odpowiem jakoś w tym tygodniu, dziękuję Jenno Chase ;*
P.S.2 Zakochałam się w tym gifie *o*

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział II - Przeprowadzka

-To twoja wina!-Nie, twoja!
-Czyli ja pierwsza zaczęłam miotać zaklęcia?!
-Gdyby nie mój wspaniały refleks leżałbym na tym korytarzu, a ty siedziałabyś w Azkabanie!
-Przynajmniej miałabym tam ten cholerny spokój!
-Świetnie, Granger!
-Brawo, Malfoy!
Po tej uprzejmej wymianie zdań każde z dwojga uczniów wróciło do rozpakowywania swoich rzeczy. Hermiona z hukiem stawiała na półkach w saloniku swoje cenne książki, a Draco... Cóż... On zajął się uzupełnianiem barku... Będzie się musiał jakoś znieczulać przed godzinami spędzanymi z Gryfonką w jednym pomieszczeniu.
  Kara Dumbledore'a to nie było byle co... O nieeee... Dyrektor się postarał. Salon, łazienka, dwie sypialnie... Istny raj w samym środeczku piekła... Albo raczej piekło w raju... Nauczyciele, których Dumbledore poinformował o swoich planach tylko z politowaniem kręcili głowami nad jego wiarą w zmianę relacji między tymi uczniami. Było to dla nich nie pojęte, żeby ktoś tak mądry i odpowiedzialny jak ten starzec mógł postąpić tak głupio... Bo kto przy zdrowych zmysłach kazałby Ślizgonowi i Gryfonce mieszkać razem. W dodatku TYM konkretnym... Ale którz ze zwykłych śmiertelników może przewidzieć dalekosiężne plany dyrektora? Tylko jeden Merlin wie, co ten człowiek kombinuje!
                                                                          ~~~~

Pomarszczona, stara ręka naciska klamkę. Drzwi otwierają się z głośnym skrzypnięciem. Na kamiennej podłodze słychać miarowe tąpnięcia. Tyłem do drzwi na jasnej kanapie siedzi jasnowłosa postać. Przed oczami trzyma książkę, w drugiej ręce zaś szklankę z bursztynowym płynem. Starzec z twarzą ukrytą pod kapturem łapie chłopaka za ramię, ale odrywa ją natychmiast jak oparzony.
                                                                          ~~~~
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
Hermiona wyskoczyła ze swojej sypialni. Pisk, który usłyszała był tak przerażający, ze wolała od razu sprawdzić co się dzieje. Chłopak brzmiał mniej więcej tak jak brzmią małe, bojące się pająków dziewczynki, które właśnie zobaczyły wyjątkowo dużego i włochatego robala. 
-Boże, Malfoy, co się drzesz? Lustro dorwałeś?- zakpiła brązowowłosa nie zobaczywszy żadnego zagrożenia. 
-On... Ja... Ręka...- dukał arystokrata patrząc to na nią, to na kanapę.
-Jaki on? Co za ręka?- dziewczyna zaczynała czuć lekki niepokój.
-Och, Panie Malfoy, doprawdy, po co było krzyczeć?-zapytał Dumbledore, zbierając się z podłogi. -To tylko ja! Chyba jeszcze dość dobrze się trzymam, nie sądzi pan? Przyszedłem sprawdzić jak sobie radzicie.
-Niech pan usiądzie, profesorze!- powiedziała Hermiona, kiedy zrozumiała sytuację i zaproponowała gościowi herbatę. Po chwili, wcale nie tak bardzo krótkiej Malfoy wreszcie otrząsnął się z szoku.
-Czy następnym razem byłby pan łaskaw pukać, profesorze?-powiedział lekko zgryźliwie arystokrata.
-Och... Tak, przepraszam, oczywiście.-odpowiedział uprzejmie Dyrektor, a po małej pauzie dodał:-Chciałbym omówić z wami szczegóły waszej... eee... przeprowadzki...
                                                                           ~~~~
Tymczasem w pokoju wspólnym Gryfonów wrzało. Cały dom stłoczony był przy kominku, gdzie na fotelach siedziało troje najlepszych przyjaciół Hermiony Granger, która kilka godzin temu pakowała swoje rzeczy. 
-Wyrzucili ją?
-Za co? 
-Czy to prawda, że przyłapano ją na striptizie w sali transmutacji?!
-Zabiła Malfoya?
Pytań wciąż przybywało, a odpowiedzi wciąż były takie same. 
-Hermiony nie wyrzucono! Przeprowadziła się. Ma oddzielne dormitorium! Nikogo nie zabiła! Żadnego striptizu! TYLE WIEMY!-Ginny w końcu nie wytrzymała i wybuchła. Co przyniosło efekt do jakiego dążyli całe popołudnie. Gryfoni w końcu poznajdowali sobie jakieś zajęcia. 
-Myślicie, że Hermiona serio będzie mieszkać z tym bubkiem?-zapytała rudowłosa dziewczyna nachylając się w stronę Rona i Harry'ego.
-Myślę, że dowiemy się na kolacji. Idziemy?- Ron już podnosił się ze swojego miejsca, rozpromieniony na myśl o jedzeniu.
-Taa... Myślę, że możemy już schodzić.
                                                                            ~~~~
W Wielkiej Sali nic się nie zmieniło, oprócz tego, że niedaleko stołu nauczycielskiego stało coś w rodzaju parawanu. Niektórzy wcale nie zwrócili uwagi na tę nowość, a inni po prostu ją zignorowali... Bo co ciekawego może być w parawanie?
Trójka Gryfonów zajęła swoje miejsca, przy ich stole zostało jedno wolne miejsce-Hermiony. Tak samo wyglądała sytuacja przy stole Ślizgonów-jedna nieobecność, nie było Dracona Malfoya. Nie zdziwiło to jednak nikogo spacjalnie. Wiele razy tych dwoje odrabiało szlabany w czasie kolacji... Szokiem było natomiast otwarcie się ogromnych drzwi w trakcie posiłku i wkroczeniem przez nie dwojga uczniów. Przez Wielką Salę przeszedł szmer zdziwnienia. Draco i Hermiona szli ramię w ramię strarając się nie dostrzegać zszokowanych spojrzeń swoich przyjaciół z domów. Przeszli za parawan.
  Znajdował się tam niewielki, kwadratowy stolik, przykryty białym obrusem z dwoma krzesłami naprzeciwko siebie. Gdy tylko zajęli swoje miejsca na stoliku pojawiły się potrawy. Teraz mogli zacząć swoją ucztę...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ruszam tyłek i piszę! Chciałam wstawić szybko więc jest, co jest .

Pozdrawiam,
WASZA EL!

czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 1 - Kara

To już siedem i pół roku znajomości z szanownym panem Malfoyem. Hmm... W sumie to relacje Hermiony i Draco ciężko nazwać "znajomością". Delikatnie mówiąc jest to nieukrywana, wzajemna niechęć i pogarda.
Nieukrywana... to chyba też niewłaściwe słowo, ale cóż poradzić, trudno, żeby arystokrata i szlama się przyjaźnili. W takim przypadku ciężko wyobrazić sobie choćby tolerancję...
No i tutaj właśnie jest mały problem, bo gdyby wszystko było tak jak przed wojną, czyli "arystokraci nie nawidzą mugolaków bla bla bla, bla bla" to w sumie byłoby normalnie, ale nie... Pan Lubię Kiedy Nikt Mnie Nie Rozumie Malfoy musiał zacząc tolerowac szlamy, noo z wyjątkiem jednej. Tym wyjątkiem była jak się domyślacie Hermiona Granger. Tu nic się nie zmieniło. Można by powiedzieć, że na siódmym roku nauki sytuacja się zaogniła... Wystarczyło jedno spojrzenie by rozpętała się burza, która była tak częstym zjawiskiem, że nawet naczelne plotkary Hogwartu przestały o niej mówić. Szlabany wlepiane na lekcjach nie robiły na nikim wrażenia i nawet sami główni zainteresowani-tak oboje, bo Hermiona choc starała się jak mogła by do tego nie dopóścic, z czasem przyzwyczaiła się do częstych wieczorów spędzanych w towarzystwie woźnego lub któregoś z profesorów.
  Drugiego dnia po powrocie uczniów z przerwy świątecznej na korytarzu przed Wielką Salą aż wrzało. Uczniowie ustawili się w kole i czekali na rozwój wydarzeń. Wiadome było, że tego dnia na słowach się nie zakończy i w ruch pójdą różdżki. Hermiona była zbyt rozdrażniona, żeby nad sobą panować, a Draco, cóż, jemu przez dwa tygodnie brakowało rozrywki, a Grenger była stworzeniem wprost idealnym do zapewniania jej...
Tak więc wymiana zdań trwała, a twarz Hermiony z każdą upływającą sekundą nabierała coraz intensywniejszego koloru czerwonego. Malfoy wiedział, że jeszcze kilka słów i dziewczyna wybuchnie...
-... i wtedy właśnie twój szlam na zawsze zagościł w naszych sercach! Brawa dla Szlamiony, o przepraszam. Hermiony!- obserwujący to Ślizgoni ryknęli śmiechem.
-Expeliarmus! -krzyknął Draco widząc jak Hermiona sięga po różdżkę. Kiedy ta cicho wylądowała obok jego prawego buta, chłopak jeszcze raz machnął różdżką -Silencio!
-Chciałabyś dodać coś jeszcze?-zapytał Malfoy z udawanym zainteresowaniem widząc jak Gryfonka raz po raz otwiera i zamyka usta, jak ryba wyjęta z wody.
-To chy... -nie dokończył, bo przerwał mu czyjś donośny głos. To stary woźny szedł w ich stronę.
-Co tu się dzieje? Dlaczego wszyscy stoją na korytarzu? Pani Norris? Gdzie Pani Norris?- krzyczał, przyśpieszając kroku.
Uczniowie rozbiegli się, zostawiając Draco i Hermionę samych. Ślizgon próbował zatrzec ślady zbrodni, niestety nie mógł zdjąc zaklęcia z Gryfonki. Wiedzieli, że jeśli Filch ich dopadnie najpewniej wylądują u dyrektora. Nie oglądając się na chłopaka Hermiona ruszyła biegiem w stronę najbiższego zakrętu. Pech chciał, że potknęła się i przewróciła. Podniosła się i odwróciła głowę. W jej stronę szedł woźny trzymający Draco za tył koszuli.
-Och... Witam cię kochaniutka...-powiedział z uśmiechem. Draco wpatrywał się w Hermionę, a jego mina wyraźnie wyrażała zdegustowanie jej koordynacją ruchową. "Pięknie!" pomyślała dziewczyna zbierając się z podłogi i otrzepując kolana. 
-Świetnie! Cudownie! Teraz przejdziemy się do Dumbledorea, może wreszcie straci do was cierpliwośc i podpisze dla mnie to zezwolenie na chłostę... -mruczał woźny prowadząc dwoje uczniów do gabinetu dyrektora. 
 Kiedy posąg himery odsunął się, ukazując schody do gabinetu dyrektora, mało brakowało, a podekscytowany Filch uniósłby się nad ziemią... Załomotał w drzwi i otworzył je wchodząc do okrągłego pomieszczenia z dwójką swoich więźniów. Stary profesor siedział za biurkiem pogrążony w rozmowie z portretem jakiegoś innego dyrektora. "A więc tak wyglądał ten sławny Finneas Nigellus... Przystojniaczek" pomyślał Draco przeczytawszy podpis pod portretem i przypominając sobie, że to jego prapraprapraprapra wujek. 
-Co zmalowali tym razem, Argusie?-zapytał spokojnie Dumbledore widząc towarzystwo z jakim przybył woźny.
-Pojedynek! Na korytarzu! Toż, to skandal! Te dzieciaki nie mają żadnych granic! Musisz...-gorączkował się Filch, ale dyrektor przerwał mu w pół słowa.
-Och, Argusie, przecież wiesz, że nie mogę i nie chcę pozwolic ci na przemoc. To nie zgodne z prawem...-tłumaczył cierpliwie.
Draco, który teraz stał spokojnie obok Hermiony przewrócił oczami. Ile już razy w tym roku słyszał te słowa? Setki? Tysiące? Chłopak już na pamięc znał każde słowo z tej rozmowy, dziwiło go tylko, dlaczego dyrektor nie ułatwi sobie życia i po prostu ich nie wyrzuci....
Ale rozumowanie starego Dropsa było po prostu nie do zrozumienia i nawet najwytrwalsi poszukiwacze nie byli w stanie odszukac początku jego zawiłych działań.
-Ale na tych gagatków nie działają kary i szlabany!-skarżył się Filch.
-Dlatego tym razem to ja wymyślę odpowiednią dla nich karę...-odparł tajemniczo Dumbledore.
Hermiona smętnie spóściła głowę i głośno westchnęła. Wiedziała, że kara od tego czarodzieja nie będzie wymagała ciężkiej pracy, będzie stokrotnie gorsza... Już teraz z rozmażeniem wspominała szorowanie składziku Mistrza Eliksirów...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zmobilizowałam się i oto jest!
Mam nadzieję, że nie jest totalnie na O, ale starałam się.
Mam kilka wersji co do dalszego ciągu, zobaczymy jak to wyjdzie w praniu.
Ten rozdział dedykuję:
 Anonimowemu Czytelnikowi z 14 lipca, który zostawił komentarz pod poprzednim postem. Ależ dał mi kopa ;* 
I każdemu kto zaglądał tu od czasu ostatniej notki do teraz. Kocham was <33 font="">

Elena

piątek, 3 stycznia 2014

Wyjaśnienia

Cześć;*
Nie wiem od czego zacząć...
No, więc jak już pewnie zauważyliście, opowiadanie zostało usunięte. Zabrakło mi pomysłów i motywacji do skończenia tej historii. Mam miliony innych (wydaje mi się, że lepszych) pomysłów, ale nie wiem, który rozwinąć. Myślę, że w najbliższym czasie na coś się jednak zdecyduję i albo całkowicie usunę bloga, albo zacznę pisać od nowa coś zupełnie innego.
Pragnę was przeprosić za brak samozaparcia... Mam nadzieję, że znajdę motywację do nowej historii.

Pozdrawiam,

El.