czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 1 - Kara

To już siedem i pół roku znajomości z szanownym panem Malfoyem. Hmm... W sumie to relacje Hermiony i Draco ciężko nazwać "znajomością". Delikatnie mówiąc jest to nieukrywana, wzajemna niechęć i pogarda.
Nieukrywana... to chyba też niewłaściwe słowo, ale cóż poradzić, trudno, żeby arystokrata i szlama się przyjaźnili. W takim przypadku ciężko wyobrazić sobie choćby tolerancję...
No i tutaj właśnie jest mały problem, bo gdyby wszystko było tak jak przed wojną, czyli "arystokraci nie nawidzą mugolaków bla bla bla, bla bla" to w sumie byłoby normalnie, ale nie... Pan Lubię Kiedy Nikt Mnie Nie Rozumie Malfoy musiał zacząc tolerowac szlamy, noo z wyjątkiem jednej. Tym wyjątkiem była jak się domyślacie Hermiona Granger. Tu nic się nie zmieniło. Można by powiedzieć, że na siódmym roku nauki sytuacja się zaogniła... Wystarczyło jedno spojrzenie by rozpętała się burza, która była tak częstym zjawiskiem, że nawet naczelne plotkary Hogwartu przestały o niej mówić. Szlabany wlepiane na lekcjach nie robiły na nikim wrażenia i nawet sami główni zainteresowani-tak oboje, bo Hermiona choc starała się jak mogła by do tego nie dopóścic, z czasem przyzwyczaiła się do częstych wieczorów spędzanych w towarzystwie woźnego lub któregoś z profesorów.
  Drugiego dnia po powrocie uczniów z przerwy świątecznej na korytarzu przed Wielką Salą aż wrzało. Uczniowie ustawili się w kole i czekali na rozwój wydarzeń. Wiadome było, że tego dnia na słowach się nie zakończy i w ruch pójdą różdżki. Hermiona była zbyt rozdrażniona, żeby nad sobą panować, a Draco, cóż, jemu przez dwa tygodnie brakowało rozrywki, a Grenger była stworzeniem wprost idealnym do zapewniania jej...
Tak więc wymiana zdań trwała, a twarz Hermiony z każdą upływającą sekundą nabierała coraz intensywniejszego koloru czerwonego. Malfoy wiedział, że jeszcze kilka słów i dziewczyna wybuchnie...
-... i wtedy właśnie twój szlam na zawsze zagościł w naszych sercach! Brawa dla Szlamiony, o przepraszam. Hermiony!- obserwujący to Ślizgoni ryknęli śmiechem.
-Expeliarmus! -krzyknął Draco widząc jak Hermiona sięga po różdżkę. Kiedy ta cicho wylądowała obok jego prawego buta, chłopak jeszcze raz machnął różdżką -Silencio!
-Chciałabyś dodać coś jeszcze?-zapytał Malfoy z udawanym zainteresowaniem widząc jak Gryfonka raz po raz otwiera i zamyka usta, jak ryba wyjęta z wody.
-To chy... -nie dokończył, bo przerwał mu czyjś donośny głos. To stary woźny szedł w ich stronę.
-Co tu się dzieje? Dlaczego wszyscy stoją na korytarzu? Pani Norris? Gdzie Pani Norris?- krzyczał, przyśpieszając kroku.
Uczniowie rozbiegli się, zostawiając Draco i Hermionę samych. Ślizgon próbował zatrzec ślady zbrodni, niestety nie mógł zdjąc zaklęcia z Gryfonki. Wiedzieli, że jeśli Filch ich dopadnie najpewniej wylądują u dyrektora. Nie oglądając się na chłopaka Hermiona ruszyła biegiem w stronę najbiższego zakrętu. Pech chciał, że potknęła się i przewróciła. Podniosła się i odwróciła głowę. W jej stronę szedł woźny trzymający Draco za tył koszuli.
-Och... Witam cię kochaniutka...-powiedział z uśmiechem. Draco wpatrywał się w Hermionę, a jego mina wyraźnie wyrażała zdegustowanie jej koordynacją ruchową. "Pięknie!" pomyślała dziewczyna zbierając się z podłogi i otrzepując kolana. 
-Świetnie! Cudownie! Teraz przejdziemy się do Dumbledorea, może wreszcie straci do was cierpliwośc i podpisze dla mnie to zezwolenie na chłostę... -mruczał woźny prowadząc dwoje uczniów do gabinetu dyrektora. 
 Kiedy posąg himery odsunął się, ukazując schody do gabinetu dyrektora, mało brakowało, a podekscytowany Filch uniósłby się nad ziemią... Załomotał w drzwi i otworzył je wchodząc do okrągłego pomieszczenia z dwójką swoich więźniów. Stary profesor siedział za biurkiem pogrążony w rozmowie z portretem jakiegoś innego dyrektora. "A więc tak wyglądał ten sławny Finneas Nigellus... Przystojniaczek" pomyślał Draco przeczytawszy podpis pod portretem i przypominając sobie, że to jego prapraprapraprapra wujek. 
-Co zmalowali tym razem, Argusie?-zapytał spokojnie Dumbledore widząc towarzystwo z jakim przybył woźny.
-Pojedynek! Na korytarzu! Toż, to skandal! Te dzieciaki nie mają żadnych granic! Musisz...-gorączkował się Filch, ale dyrektor przerwał mu w pół słowa.
-Och, Argusie, przecież wiesz, że nie mogę i nie chcę pozwolic ci na przemoc. To nie zgodne z prawem...-tłumaczył cierpliwie.
Draco, który teraz stał spokojnie obok Hermiony przewrócił oczami. Ile już razy w tym roku słyszał te słowa? Setki? Tysiące? Chłopak już na pamięc znał każde słowo z tej rozmowy, dziwiło go tylko, dlaczego dyrektor nie ułatwi sobie życia i po prostu ich nie wyrzuci....
Ale rozumowanie starego Dropsa było po prostu nie do zrozumienia i nawet najwytrwalsi poszukiwacze nie byli w stanie odszukac początku jego zawiłych działań.
-Ale na tych gagatków nie działają kary i szlabany!-skarżył się Filch.
-Dlatego tym razem to ja wymyślę odpowiednią dla nich karę...-odparł tajemniczo Dumbledore.
Hermiona smętnie spóściła głowę i głośno westchnęła. Wiedziała, że kara od tego czarodzieja nie będzie wymagała ciężkiej pracy, będzie stokrotnie gorsza... Już teraz z rozmażeniem wspominała szorowanie składziku Mistrza Eliksirów...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zmobilizowałam się i oto jest!
Mam nadzieję, że nie jest totalnie na O, ale starałam się.
Mam kilka wersji co do dalszego ciągu, zobaczymy jak to wyjdzie w praniu.
Ten rozdział dedykuję:
 Anonimowemu Czytelnikowi z 14 lipca, który zostawił komentarz pod poprzednim postem. Ależ dał mi kopa ;* 
I każdemu kto zaglądał tu od czasu ostatniej notki do teraz. Kocham was <33 font="">

Elena