środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział II - Przeprowadzka

-To twoja wina!-Nie, twoja!
-Czyli ja pierwsza zaczęłam miotać zaklęcia?!
-Gdyby nie mój wspaniały refleks leżałbym na tym korytarzu, a ty siedziałabyś w Azkabanie!
-Przynajmniej miałabym tam ten cholerny spokój!
-Świetnie, Granger!
-Brawo, Malfoy!
Po tej uprzejmej wymianie zdań każde z dwojga uczniów wróciło do rozpakowywania swoich rzeczy. Hermiona z hukiem stawiała na półkach w saloniku swoje cenne książki, a Draco... Cóż... On zajął się uzupełnianiem barku... Będzie się musiał jakoś znieczulać przed godzinami spędzanymi z Gryfonką w jednym pomieszczeniu.
  Kara Dumbledore'a to nie było byle co... O nieeee... Dyrektor się postarał. Salon, łazienka, dwie sypialnie... Istny raj w samym środeczku piekła... Albo raczej piekło w raju... Nauczyciele, których Dumbledore poinformował o swoich planach tylko z politowaniem kręcili głowami nad jego wiarą w zmianę relacji między tymi uczniami. Było to dla nich nie pojęte, żeby ktoś tak mądry i odpowiedzialny jak ten starzec mógł postąpić tak głupio... Bo kto przy zdrowych zmysłach kazałby Ślizgonowi i Gryfonce mieszkać razem. W dodatku TYM konkretnym... Ale którz ze zwykłych śmiertelników może przewidzieć dalekosiężne plany dyrektora? Tylko jeden Merlin wie, co ten człowiek kombinuje!
                                                                          ~~~~

Pomarszczona, stara ręka naciska klamkę. Drzwi otwierają się z głośnym skrzypnięciem. Na kamiennej podłodze słychać miarowe tąpnięcia. Tyłem do drzwi na jasnej kanapie siedzi jasnowłosa postać. Przed oczami trzyma książkę, w drugiej ręce zaś szklankę z bursztynowym płynem. Starzec z twarzą ukrytą pod kapturem łapie chłopaka za ramię, ale odrywa ją natychmiast jak oparzony.
                                                                          ~~~~
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
Hermiona wyskoczyła ze swojej sypialni. Pisk, który usłyszała był tak przerażający, ze wolała od razu sprawdzić co się dzieje. Chłopak brzmiał mniej więcej tak jak brzmią małe, bojące się pająków dziewczynki, które właśnie zobaczyły wyjątkowo dużego i włochatego robala. 
-Boże, Malfoy, co się drzesz? Lustro dorwałeś?- zakpiła brązowowłosa nie zobaczywszy żadnego zagrożenia. 
-On... Ja... Ręka...- dukał arystokrata patrząc to na nią, to na kanapę.
-Jaki on? Co za ręka?- dziewczyna zaczynała czuć lekki niepokój.
-Och, Panie Malfoy, doprawdy, po co było krzyczeć?-zapytał Dumbledore, zbierając się z podłogi. -To tylko ja! Chyba jeszcze dość dobrze się trzymam, nie sądzi pan? Przyszedłem sprawdzić jak sobie radzicie.
-Niech pan usiądzie, profesorze!- powiedziała Hermiona, kiedy zrozumiała sytuację i zaproponowała gościowi herbatę. Po chwili, wcale nie tak bardzo krótkiej Malfoy wreszcie otrząsnął się z szoku.
-Czy następnym razem byłby pan łaskaw pukać, profesorze?-powiedział lekko zgryźliwie arystokrata.
-Och... Tak, przepraszam, oczywiście.-odpowiedział uprzejmie Dyrektor, a po małej pauzie dodał:-Chciałbym omówić z wami szczegóły waszej... eee... przeprowadzki...
                                                                           ~~~~
Tymczasem w pokoju wspólnym Gryfonów wrzało. Cały dom stłoczony był przy kominku, gdzie na fotelach siedziało troje najlepszych przyjaciół Hermiony Granger, która kilka godzin temu pakowała swoje rzeczy. 
-Wyrzucili ją?
-Za co? 
-Czy to prawda, że przyłapano ją na striptizie w sali transmutacji?!
-Zabiła Malfoya?
Pytań wciąż przybywało, a odpowiedzi wciąż były takie same. 
-Hermiony nie wyrzucono! Przeprowadziła się. Ma oddzielne dormitorium! Nikogo nie zabiła! Żadnego striptizu! TYLE WIEMY!-Ginny w końcu nie wytrzymała i wybuchła. Co przyniosło efekt do jakiego dążyli całe popołudnie. Gryfoni w końcu poznajdowali sobie jakieś zajęcia. 
-Myślicie, że Hermiona serio będzie mieszkać z tym bubkiem?-zapytała rudowłosa dziewczyna nachylając się w stronę Rona i Harry'ego.
-Myślę, że dowiemy się na kolacji. Idziemy?- Ron już podnosił się ze swojego miejsca, rozpromieniony na myśl o jedzeniu.
-Taa... Myślę, że możemy już schodzić.
                                                                            ~~~~
W Wielkiej Sali nic się nie zmieniło, oprócz tego, że niedaleko stołu nauczycielskiego stało coś w rodzaju parawanu. Niektórzy wcale nie zwrócili uwagi na tę nowość, a inni po prostu ją zignorowali... Bo co ciekawego może być w parawanie?
Trójka Gryfonów zajęła swoje miejsca, przy ich stole zostało jedno wolne miejsce-Hermiony. Tak samo wyglądała sytuacja przy stole Ślizgonów-jedna nieobecność, nie było Dracona Malfoya. Nie zdziwiło to jednak nikogo spacjalnie. Wiele razy tych dwoje odrabiało szlabany w czasie kolacji... Szokiem było natomiast otwarcie się ogromnych drzwi w trakcie posiłku i wkroczeniem przez nie dwojga uczniów. Przez Wielką Salę przeszedł szmer zdziwnienia. Draco i Hermiona szli ramię w ramię strarając się nie dostrzegać zszokowanych spojrzeń swoich przyjaciół z domów. Przeszli za parawan.
  Znajdował się tam niewielki, kwadratowy stolik, przykryty białym obrusem z dwoma krzesłami naprzeciwko siebie. Gdy tylko zajęli swoje miejsca na stoliku pojawiły się potrawy. Teraz mogli zacząć swoją ucztę...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ruszam tyłek i piszę! Chciałam wstawić szybko więc jest, co jest .

Pozdrawiam,
WASZA EL!